Wraz ze zbliżającym się wielkimi krokami turniejem EURO 2012 który zostanie rozegrany na stadionach Polski i Ukrainy, co raz częściej pojawia się w mediach temat “problemu z kibicami”. Brukowce wraz z Gazetą Wyborczą na czele wyszukują jakiś tanich atrakcji dla ludzi którzy żywią się takim dziennikarskim chłamem i tanim zdobywaniem tematu. Ale czy osoba pisząca nt. subkultury kibicowskiej kiedykolwiek wybrała się na mecz zobaczyć to od tej właściwej strony, czy może skupia się tylko na statystykach policyjnych? Sam byłem i jestem w dalszym ciągu kibicem i nie ukrywam że irytuje mnie jeżeli jakiś bałwan uważający się za wielkiego pismaka nie potrafi rozróżnić grup kibiców idących oglądać widowisko piłkarskie, od zwykłych zadymiarzy których wynik konfrontacji sportowej nie za bardzo interesuje…

Wkładanie wszystkich do jednego worka nie ma sensu bo nadejdzie dzień w którym wszyscy odwrócą się od kibicowania i zasiądą przed TV z wykupionymi abonamentami platform cyfrowych. A na stadionach poza piłkarzami, sędziami, sztabem medycznym rodziną i działaczami nie będzie nikogo, będzie cicho ponuro i bez sensu i bez wpływów za bilety. Bo jakby na to nie patrzeć to zwykły kibic z którym tak się walczy kupuje bilet który zasila kasę klubową.Wydaje ciężko zarobione pieniądze na mecz by oglądać i zastanawiać się czy klub mecz kupił, sprzedał a może gra jest czysta? Może to nie w tą stronę mierzą obiektywy paparazzi…